Uroczystość wstąpienia do zakonu. Kratie. Kambodża.
Przy okazji sfotografowaliśmy też dzieci z okolicznych szkół, które z dużym zainteresowaniem przyglądały się procesji:Uczniowie w Kratie. Kambodża.
Potem zatrzymaliśmy się na chwilę zwiedzić pagodę znajdującą się na najwyższym wzniesieniu w okolicy. Schodów nie liczyłem, ale było ich chyba z tysiąc :-), a obok nich stały posągi mnichów (po porannym spotkaniu mnichów w naturze – symbolika tych posągów jest dla mnie zupełnie jasna):Posągi mnichów w Kratie. Kambodża.
W nagrodę zobaczyliśmy małą świątynię, ale z fantastycznymi malowidłami, zwłaszcza na sklepieniu:Sklepienie jednej ze świątyń w Kratie. Kambodża.
Koło jedenastej wypłynęliśmy łódką na środek Mekongu. Łodzie wykorzystywane do podglądania delfinów są podobne do sikhar na jeziorze Dal w Srinagarze (Indie) i wyglądają tak:Łódź na Mekongu. Kratie. Kambodża.
Delfiny – owszem – były, ale strasznie trudno je sfotografować, bo wynurzają się na krótką chwilę. Coś tam udało się złapać, ale rewelacji nie ma:Delfiny Irraweddy w Mekongu. Kratie. Kambodża.
W drodze powrotnej zwiedzamy Pagodę 100 kolumn w miejscowości Sambor, położonej około 36 km od Kratie. Niestety – aktualnie pagoda jest remontowana i otoczona rusztowaniami, więc po dobre zdjęcia z zewnątrz trzeba przyjechać za jakiś czas.Pagoda 100 kolumn. Sambor niedaleko Kratie. Kambodża. |
Jedna z rzeźb otaczajacych Pagodę 100 kolumn. Sambor. Kambodża.
W związku z remontem świątyni skupiłem się na jej wnętrzu:W Pagodzie 100 kolumn. Sambor. Kambodża.
Droga powrotna z Sambor do Kratie była niezwykle interesująca. Zatrzymywaliśmy się kilka razy by sfotografować przydrożne khmerskie domy. Są one budowane na palach (podobnie jak te w Wietnamie), ale mają nieco inną architekturę. Od zwykłych prawie że „szałasów”, po wystawne wille. Wszystkie są zbudowane tak, by przetrwać wysoki stan Mekongu, który (wg informacji od naszego przewodnika) od połowy października do połowy grudnia jest tak wysoki, że zalewa drogę, którą jedziemy. W czasie niskiego poziomu Mekongu, pod domem na palach toczy się drugie życie. Począwszy od hamaków poprzez kuchnie, składy po sklepiki:Okolice Kratie. Kambodża.
Kambodżańskie dzieci. Kratie. Kambodża.
Późnym popołudniem jesteśmy z powrotem w Kratie i po krótkim odpoczynku wychodzimy zwiedzić miasto:Kratie. Kambodża.
Oczywiście zahaczamy też o miejskie targowisko, gdzie można obejrzeć (i również kupić) naprawdę egzotyczne potrawy (łącznie z pieczonymi pająkami :-) ):Na targu w Kratie. Kambodża.
Do hotelu wracamy po zmierzchu.Komentarze: skomentuj tę stronę |