Odcinek Phuc Long – Trapaing Sre. Wietnam.
Przed jedenastą jesteśmy na granicy. Formalności zabierają sporo czasu. Najpierw odprawa po stronie wietnamskiej, potem pokonujemy kilkaset metrów piechotą z bagażami po ziemi niczyjej i teraz wypełniamy dwa formularze. Pierwszy, aby uzyskać wizę kambodżańską (potrzebne było zdjęcie i 30$), a po uzyskaniu wizy – już z wizą – stoimy w kolejce do kolejnego okienka i wypełniamy kolejny formularz – wjazdowy. Ale wszystko przebiega spokojnie i bez nerwów – przed dwunastą jesteśmy po kambodżańskiej stronie granicy i pakujemy się do samochodu. Mamy wszystko nowe: i kierowcę i przewodnika i samochód. Przewodnik mówi po angielsku w sposób, który lubię. Krótko, jasno i węzłowato. Samochód – to 9-osobowy bus, a nas jest pięcioro, więc jest luzik. Jak na razie wszystko idzie zgodnie z planem, myślę że w Kambodży też będzie ok. Rozpoczynamy:Odcinek Trapaing Sre – Kratie. Kambodża.
Zaraz po przekroczeniu granicy zatrzymujemy się na małe zakupy. Oczywiście przydałaby się Cola:Benzyna sprzedawana w butelkach po napojach. Kambodża.
jednak w butelkach na zdjęciu wyżej nie ma naszego ulubionego napoju, tylko... benzyna :-). Jedziemy dalej. Parę minut po trzynastej jesteśmy w Kratie.Miejsce zakwaterowania: | Kratie (ang. Kratie) |
Liczba mieszkańców: | 38 tys. |
Wysokość n.p.m.: | 18 m |
Średnie temperatury: | dzień: 32 °C, noc: 23 °C |
Liczba noclegów: | 2 |
Odległość od poprzedniego postoju: | 176 km |
Pierwszy posiłek w Kambodży. Banany zapiekane w cieście. Kratie.
Kupujemy kilka i idziemy dalej. Zaczyna padać. Zatrzymujemy się przy kantorze i wymieniamy walutę – za jednego dolara dostajemy 4080 rieli. Czekamy, aż przestanie padać, ale pada z małymi przerwami do północy. Wykorzystujemy chwile mniejszego deszczu, aby wrócić do hotelu robiąc po drodze jeszcze kilka zdjęć:W Kratie. Kambodża.
Jak już pisałem nie mam w tym roku ze sobą laptopa. Każdego dnia poznaję coraz bardziej swój nowy tablet. Instaluję kolejne programy do obróbki zdjęć i jestem mile zaskoczony. To działa :-). Za to z Internetem jest różnie. W tym roku odwiedzamy cztery kraje, więc żeby mieć internet mobilny, musiałbym kupić cztery karty. Postanowiłem w tej sytuacji zdać się na Wi-Fi w hotelach, zwłaszcza że tablet ma nawigację, więc mogę sprawdzać nasze położenie i mam dostęp do map bez Internetu. Teoretycznie Internet jest w każdym hotelu, praktycznie – jest wolny, przerywa lub nie „sięga” do pokoju i wymaga zejścia w okolice recepcji. To utrudnia relacjonowanie na bieżąco, więc proszę o wyrozumiałość :-).